Jesień w Szwajcarii

Wyjazd fotograficzny, październik 2023

Tegoroczny październik obfitował w wyjazdy. Oprócz współpracy w ramach #jesiennebarwyszwajcarii z Narodową Organizacją Turystyczną Szwajcarii odwiedziłem ją także z Wami! Pod koniec października każdy pasjonat niesamowitych alpejskich widoków mógł razem ze mną odwiedzić ten cudowny, górski kraj. Wspólnie z kameralną grupą mogłem na nowo odczuwać Szwajcarię dzieląc się jej zjawiskowymi widokami.

Naszą podróż rozpoczęliśmy od nocnych zdjęć w Lucernie. Góry schowały się pod pierzynką z niskich chmur, jednak samo miasto, jego iluminacja i wspaniała architektura wystarczyły abyśmy mogli wykonać kilka ciekawych ujęć. Na zdjęciu Kapellbrücke. Kryty most drewniany w Lucernie. Jest to najstarszy most drewniany w Europie, przebiega przez rzekę Reuss i jest punktem obowiązkowym w Lucernie. Po takim przywitaniu ze Szwajcarią ruszyliśmy dalej… bliżej potężnych cztero tysięczników.

Nasz pierwszy wschód słońca to wyjazd do Lauterbrunnen. Miejscowość, którą inspirował się J.R.R. Tolkien tworząc swoją baśniową krainę Rivendell we Władcy Pierścieni. Po zdjęciach i zwiedzaniu samej miejscowości wybraliśmy się wyżej. Wioska Wengen to kopalnia kadrów. Po wjeździe kolejką zębatą i krótkim, 30 minutowym trekkingu znaleźliśmy się w niesamowitym miejscu u podnóży takich kolosów jak Eiger, Mönch i Jungfrau. Wysokogórska miejscowość nad Lauterbrunnen dostarcza niezwykłych widoków, a jesienne barwy dodawały jeszcze uroku.

Kolejny dzień to załamanie pogody. Tak bywa. Deszczowy dzień (a w wyższych partiach pełen śniegu) postanowiłem zakończyć w miejscu, które było poza planem naszego wyjazdu. Jednak okazało się genialne przy wymagającej pogodzie. Mnogość ujęć, krótki trekking i możliwość wejścia za wodospad sprawił, że ten dzień zakończył się bardzo pozytywnie z ciekawymi, technicznymi kadrami.

Kolejny dzień to kolejna przygoda… zaczęło się od spektakularnego rozpogodzenia. Poranek spędziliśmy na granicy kantonu Uri. Alpy przysypane świeżym puchem, biała tęcza oraz potężna polodowcowa dolina w jesiennych brązach. To wszystko sprawiło, że wschód słońca przeciągnął się nam aż do godz. 12 :) Ustępująca mgła i niskie chmury odkrywały kapitalne widoki. Był czas na drona jak i zdjęcia z dłuższym czasem naświetlania. Efekty? Bajka. Taką jesień w Szwajcarii kocham.

Po tak wspaniałym poranku wsiedliśmy do samochodu zmierzając na nasz drugi nocleg. Warunki i klimat zmienił się o 180 stopni. Z górskich przełęczy, ośnieżonych szczytów i polodowcowej krainy przenieśliśmy się do zupełnie innego świata. Trzy godziny jazdy sprawiły, że obudziliśmy się w nowej rzeczywistości. Soczysta zieleń na koniec października? Takie rzeczy tylko w Szwajcarii. Przed nami Appenzell. Kraina świetnego sera i zaskakujących widoków. Nasze spotkanie z tym miejscem zaczęliśmy od punktu widokowego na niezwykłe, pofalowane wzgórza, które bardziej przypominały nam o wiośnie niż późnym październikowym klimacie.

Spędziliśmy tu dwie noce. O poranku następnego dnia przeszliśmy 14 kilometrowy szlak w okolicach jeziora Seealpsee. Genialne jesienne warunki sprawiły, że znów ze wschodu słońca wróciliśmy po godz. 12. Było cudownie. Widok na Santis i wręcz pionowe szczyty masywu Alpstein za każdym razem robią niesamowite wrażenie. Po południu, pełni pozytywnej energii, wybraliśmy się na kolejny dłuższy trekking. Około 12 kilometrowy szlak wokół jeziora Samtisersee utrudniła mocna wichura, która właśnie zaczynała się w tym rejonie. Wg. prognoz porywy sięgały 110 km/h i faktycznie momentami ciężko było ustać. Jednak wiatr dodawał dynamiki. Wysoka falująca trawa przypominała swoim zachowaniem morze. Pastelowe barwy na niebie dopełniały całość. Wracaliśmy w nocy, z czołówkami na głowie. Zawsze jest to fantastycznym przeżyciem. I tak też było tym razem. Powrót wzdłuż szumiącego alpejskiego strumienia potrafił zaczarować. Zostawiam Was teraz ze zdjęciami i wspomnieniami.

Previous
Previous

Saas-Fee w pigułce

Next
Next

Lofoty