Triglavski Park Narodowy

Co robić w pochmurny dzień na Słowenii? Jechać do jedynego słoweńskiego parku narodowego! :) Triglav (2864 m.n.p.m), święta góra Słoweńców i jej okolica na pewno się spodobają. Zwłaszcza, że większość widoków można podziwiać jadąc tzw. Ruską Drogą (Ruska cesta) – 50 ostrych prawie 180 stopniowych zakrętów na odcinku 24 km i potężne masywy górskie wyrastające wręcz pionowo tuż przed nami. Droga rozpoczyna się w miejscowości Kranjska Gora, prowadzi przez widokową przełęcz Vršič i kończy się w miejscowości Trenta... gdzie czekają kolejne atrakcje  - rzeka Socza i jej niebywała barwa, liczne mosty linowe, drobne wodospady i znów góry :) Co chwilę się zatrzymywaliśmy, więc przejazd w jedną stronę zajął nam ponad 3 godziny. Na wspomnianej drodze, z początku maja można spodziewać się sporej ilości śniegu (kilku metrowe zaspy!) zalegającego na poboczach.

Jadąc z Bledu w stronę Krajnskiej Gory warto również po drodze odwiedzić Dolinę Vratną i obowiązkowo Slap Pericnik – wodospad za który można wejść i mocno zmoknąć :) Świetne wrażenia i tylko krótkie kilkunastominutowe podejście. Przy majowych roztopach chwila wystarczyła, aby całkowicie przemoknąć. Aparat wyglądał jakby go polano prysznicem, więc nie było szans na rozstawienie statywu i spokojne wykadrowanie. Na szczęście udało się sklecić jedną panoramę ukazującą ogrom tego miejsca. A sama Dolina Vratna to chyba moja ulubiona słoweńska miejscówka. Zwłaszcza w pochmurnej, deszczowej odsłonie. Zapach świeżego, mokrego lasu, kontrast między soczystą zielenią, budzących się do życia drzew a ponurymi, szarymi skałami i ciemnymi chmurami zapada w pamięci na długo. Aura widocznie odstraszyła innych turystów bo wszechobecna cisza i spokój potęgowały wrażenia.

Naszą podróż zakończyliśmy w miejscowości Log pod Mangartom. Ze względu na zagrożenie lawinowe droga (maj!) była wciąż zamknięta, więc nie udało nam się dotrzeć dalej czyli aż nad Mangartską Przełęcz. Droga która tam wiedzie przez wielu zaliczana jest do jednych z bardziej niebezpiecznych dróg w całej Europie, więc z naszych  ambitnych planów nici. Zamiast zająć się nocnymi zdjęciami z przełęczy musieliśmy wracać nad Bled.

Po drodze skusiła nas pizzeria w Krajnskiej Gorze – Restauracja Kotnik. Po raz kolejny Słoweńcy udowodnili nam, że kwestie związane z jedzeniem traktują naprawdę poważnie. Standard ich restauracji, jakość obsługi, smaki, zapachy! Ta pizzeria to pokazuje! JAKOŚĆ składników, ich ilość i całościowy smak sprawiły, że to była najlepsza pizza jaką kiedykolwiek zamówiliśmy! Cudowna dojrzewająca wędlina, ser, ciasto, dodatki… Ciekawe, czy włoskie restauracje będą w stanie dorównać do tego poziomu? ;) Może być im ciężko! Jak będziecie w okolicy musicie odwiedzić to miejsce!

Previous
Previous

Sesja narzeczeńska Ani i Dawida

Next
Next

Bled po raz pierwszy